Rejestracja
Forum www.forumosportach.fora.pl Strona Główna
FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości Zaloguj
Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu  Forum www.forumosportach.fora.pl Strona Główna » Koszykówka

Autor Wiadomość
pazdek95
Administrator



Dołączył: 25 Sty 2008
Posty: 427 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Brzozów

PostWysłany: Sob 15:39, 09 Lut 2008 Back to top

Copa del Rey: O finał z Joventutem

Tegoroczny turniej o Puchar Króla gości w Vitorii, mieście TAU Cerámiki. Ona, podobnie jak Iurbentia i DKV, zyskała już awans do półfinałów rozgrywek. Do zamknięcia tego grona brakowało jeszcze jednej drużyny - zwycięzcy meczu Real Madryt - Akasvayu Girona.

Turniej Copa del Rey rozgrywany jest na tej samej zasadzie, co w latach poprzednich. Udział w nim bierze osiem aktualnie najlepszy drużyn Ligi ACB, które rywalizują o trofeum w systemie KO (knock-out) - przegrany odpada. W zeszłym roku Królewskim udało się dojść do samego finału, jednak trudy turnieju sprawiły, iż ostatni mecz rozgrywek rozstrzygnął się na korzyść jednego z naszych największych przeciwników - Barcelony.

Wiemy już na pewno, że finał sprzed roku nie ma prawa się powtórzyć. Barcelona odpadła w ćwierćfinale, pokonana przez Iurbentię Bilbao (69:70). Los Blancos nie chcieli podążyć śladami znajomych z Katalonii, ale problemy kadrowe wprost spychały ich na tę ścieżkę. W okresie kontuzji Vensona Hamiltona oraz Lazarosa Papadopoulosa, madrycki zespół zdecydował się na zatrudnienie Ikera Iturbę, mającego podreperować obraz naszej podkoszowej gry. I mimo iż Hiszpan przybył do Vitorii na czas, a także odbył pierwszy trening z nową drużyną, Joan Plaza nie wpisał go na listę zawodników na najbliższy mecz i Iker musiał pocieszyć się przesiadywaniem w towarzystwie Lazarosa. Ich miejsce na ławce rezerwowych zajęli przedstawiciele młodego pokolenia, Pablo Aguilar i Bojan Bogdanović, mający choć odrobinę pomóc zespołowi w walce o pierwszy tytuł w sezonie.

Walka pod koszem mogła okazać się w tym spotkaniu elementem kluczowy, bowiem naprzeciw siebie stanęli dwaj najlepiej zbierający koszykarze w lidze - Marc Gasol i Felipe Reyes. Obaj panowie znają się doskonale, spędzili wiele godzin na treningach reprezentacji narodowej. Obaj także, jak wspomniałem, są najlepsi w swoim fachu. Gasol zbiera średnio 7,85 piłki na mecz, podczas gdy Reyes zalicza średnio 6,5 zbiórki. Katalończyk odziedziczył talent po bracie, Pauu, o którym w ostatnim czasie było bardzo głośno, w związku z jego transferem do Los Angeles Lakers. Marc nie ma w Gironie takiego wsparcia, jak brat, grający u boku Kobe Bryanta, ale nie raz pokazał, że potrafi w pojedynkę przesądzić o losach meczu.

I z początku tezę tę próbował nam dobitnie uargumentować. Pierwsze minuty zdecydowanie należały do Gasola właśnie, bez pardonu walczącego pod koszem i zdobywającego cenne punkty. Punkty, które po chwili utworzyły rezultat 0:9. Z dwoma osobistymi przewinieniami parkiet opuścił Alex Mumbrú, a jego zmiennik, Charles Smith, zaliczył pierwsze trafienie dla zespołu z Madrytu. Konto Realu Madryt było puste przez tak długi okres z powodu wielkiej niemocy i braku pomysłu na atak. Być może zbyt szybkie tempo meczu, dyktowane przez przeciwników, wprowadziło naszych graczy w zakłopotanie. Grę uporządkowało dopiero wejście Axela Hervelle'a. Mocna i skuteczna obrona Belga zmotywowała całą drużynę, zaczynającą zdobywać punkty i nadrabiać wynik (15:20).

Axel każdą kolejną akcją przynosił madridistas sporo radości. Drugą kwartę rozpoczął wsadem, wykorzystując w ten sposób świetne podanie Louisa Bullocka na alleya. Także po jego trafieniu Królewscy po raz pierwszy objęli prowadzenie (24:22, 12 minuta). Belg nie działał sam. Jego tajnym współpracownikiem był Smith, któremu co prawda nie wychodziły rzuty za trzy, ale za to świetnie przechwycał piłkę, nie raz zmuszając przeciwnika do błędu. Role się więc odwróciły - teraz to Real Madryt dyktował warunki spotkania (33:27). Kilka niepotrzebnych fauli mistrzów Hiszpanii w ataku oraz bardzo dobra gra Gasola pomagały Akasvayu w zmniejszaniu dystansu do rywali, aż w końcu dystans ten przestał istnieć (37:37).

Remis to idealnie odzwierciedlenie sytuacji na parkiecie. Żadna z drużyn nie dawała za wygraną. Po przerwie jako pierwsi punkty zaliczyli Katalończycy, lecz trójka Bullocka przywróciła stan z końca drugiej kwarty. Odpowiedź była natychmiastowa - Víctor Sada wypracował sobie czystą pozycję i także trafił z dystansu. O późniejszej przewadze Realu Madryt zadecydowała 100% statystyka Sweet Lou z linii rzutów osobistych i świetna akcja Kerema Tunçeriego, który w ostatnich sekundach tej odsłony zdecydował się na wejście pod kosz, czym skupił na sobie obrońców, a następnie odegranie piłki do Sekulicia. Czarnogórzec dosłownie w ostatnich setnych sekundy trafił do kosza (52:47).

Przy korzystnym wyniku, Królewscy skupili się na obronie. W strefie podkoszowej postrach siał Reyes, co sprawiło, iż zawodnicy Akasvayu koncentrowali się na rzutach zza obwodu i wychodziło im to całkiem nieźle. Po dwóch trójkach San Emeterio do remisu brakowało im jeszcze jednego celnego rzutu za trzy (56:53). Wtedy jednak obudził się Louis Bullock, który lay-upem i trafieniem zza 6,25 metrów zburzył wysiłek Hiszpana (61:56). Zaiste trudno zatrzymać rozpędzony Real Madryt, a kolejne trójki, autorstwa Tunçeriego i Bullocka, tylko to potwierdziły. I mimo iż Gasol z nieprzerwaną zaciekłością walczył pod obydwoma tablicami, wygrana należała już do koszykarzy ze stolicy kraju.

To nie było zwycięstwo okraszone wspaniałą, efektowną grą, ale z pewnością było to zwycięstwo zasłużone. Po raz kolejny duży udział miał w nim Louis Bullock, do którego należała końcówka. Real Madryt przetrwał zacięty do ostatnich minut mecz i, w nagrodę, w sobotę zmierzy się z DKV Joventut o wejściówkę do samego finału Copa del Rey.


73 - Real Madryt (15+22+15+21): Tunçeri (Cool, Bullock (20), Mumbrú (1), Aguilar (-), Reyes (10) - Smith (13), Sekulić (6), López (-), Pelekanos (2), Bogdanović (-), Hervelle (13);
60 - Akasvayu Girona (20+17+10+13): Sada (7), McDonald (3), Cvetković (Cool, Radenović (6), Gasol (19) - Daniels (4), Middleton (2), San Emeterio (Cool, Montánez (3), Whitfield (-).


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
pazdek95
Administrator



Dołączył: 25 Sty 2008
Posty: 427 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Brzozów

PostWysłany: Nie 20:11, 10 Lut 2008 Back to top

Copa del Rey nie dla Realu

Dwadzieścia dwie godziny po wyeliminowaniu Akasvayu Girona, Real Madryt stawał do bezpośredniej walki o finał Pucharu Króla. Przeciwnikiem naszych koszykarzy był pogromca Pamesy (84:59), DKV Joventut. Oba zespoły miały bardzo mało czasu na odpoczynek, ale jest to przecież rzecz charakterystyczna dla tego turnieju. Na jedną z drużyn czekała już TAU Cerámica - gospodarz, a zarazem finalista rozgrywek (pokonała Iurbentię Bilbao 68:66).

Cel był zatem szczytny, lecz trudny w osiągnięciu. Takie wyzwania to jednak dla Realu Madryt codzienność, a że potrafią sobie z nimi radzić, pokazali już w pierwszych akcjach meczu. Solidna obrona i pełna kontrola na własnej tablicy, reprezentowane w szczególności przez Axela Hervelle'a, stwarzały okazję do rozwinięcia skrzydeł Charlesowi Smithowi oraz Louisowi Bullockowi i to rozwinięcia w pełnym tego słowa znaczeniu. Nieskrępowani niczym Amerykanie rozstrzelali się w pierwszej kwarcie, zdobywając kolejno 11 i 10 punktów, czyli biorąc odpowiedzialność za niemal cały dorobek Królewskich (28:20).

Reakcja DKV była prawidłowa - trójka Laviñi i skuteczna akcja byłego madridisty, Eduardo Hernándeza-Sonseki (29:25). Swojego festiwalu nie skończył jeszcze Bullock, który pośpieszył z kolejnym celnym rzutem za trzy, pierwszą połowę kończąc ze 100% statystyką (4/4 rzuty). Amerykanin zyskał wsparcie pod koszem, gdzie coraz lepiej radził sobie Felipe Reyes - już nie tylko zbierający piłki, ale także potrafiąc wrzucić je do kosza. Koszykarze w czarno-zielonych strojach unikali więc grę pod tablicami, częściej decydując się na rzut z dystansu. Tutaj prym wiedli Rudy Fernández (zachęcam do obejrzenia skrótu spotkania i niesamowicie szczęśliwego buzzer-beatera Hiszpana) oraz Jens-Henrik Jagla. Wynik cały czas pozostawał otwarty (46:44).

Aíto García Reneses genialnie poukładał swój zespół w przerwie. Jego podopieczni zaczęli bronić w taki sposób, iż Real Madryt nagle stał się zupełnie bezradny, a akcje ofensywne przynosiły jedynie straty. Te z uśmiechem na twarzy wykorzystywali przeciwnicy, zaliczając serię 12:0 i spychając mistrzów Hiszpanii z uprzywilejowanej pozycji na tablicy wyników (50:56). Taka przewaga, chwilami sięgająca nawet 8 punktów, utrzymywała się do końca kwarty. W jej końcówce przypomniał o sobie jeden z bohaterów pierwszej odsłony, Charles Smith, trafiając za trzy (61:6Cool.

W ten sam sposób La Araña zainicjował kwartę finałową. Joan Plaza zdecydował się postawić wszystko na jedną kartę i zdjął z parkietu szybkich graczy, zastępując ich wysokimi podkoszowymi (Hervelle, Reyes, Mumbrú). Jego pomysł funkcjonował w pełni - sześć kolejnych punktów zmniejszyło straty do jednego, małego „oczka" (72:73).

Współpracę wspomnianej trójki można było zaobserwować także w obronie, gdzie Real Madryt znów prezentował się tak, jak powinien. Dzięki akcji Mumbrú, Królewscy odzyskali prowadzenie (76:75), lecz droga do sukcesu była długa i bardzo kręta. Dwa punkty dla Joventutu zdobył Ricky Rubio, a szansę pod przeciwnym koszem zmarnował Reyes, faulując Sonsekę. Ten wykorzystał oba wolne (76:79) i jedyną szansą Realu Madryt pozostał celny rzut zza obwodu. Niestety, nasi gracze stracili piłkę, tracąc przy tym kolejne dwa punkty (76:81). Było już po meczu.

Real Madryt ani nie powtórzy sukcesu sprzed roku, ani go nie poprawi, ani też nie zrewanżuje się TAU Cerámice za ostatnie porażki. Są więc jakieś pozytywne aspekty przegranego półfinału? Są. Królewscy zyskali jeden dzień na odpoczynek i przygotowanie się do czwartkowego meczu w Eurolidze. Ale cóż to za pozytywy...


81 - DKV Joventut (20+24+24+13): Maillet (16), Ribas (7), Fernández (13), Barton (5), Popović (2) - Hernández Sonseca (12), Rubio (6), Jagla (15), Laviña (5), Moiso (-);
76 - Real Madryt (28+18+15+15): López (4), Bullock (20), Smith (19), Hervelle (4), Sekulić (-) - Pelekanos (3), Reyes (14), Tunçeri (-), Mumbrú (10), Llull (2).

Skrót spotkania, dostępny na portalu ACB TV
Statystyki: [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu

Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin